Zobaczyliśmy po raz kolejny, że ostatni przegląd każdego samolotu na chwilę przed startem to nie opowiadana nam bajka na potrzeby zajęć. Kapitan samolotu obszedł razem z nami cały samolot, zajrzał do podwozia, sprawdził coś przy hamulcach, dokładnie patrzył na płaty śmigieł obracając powoli każde z nich osobno. Potem jeszcze krótka rozmowa z mechanikiem odnośnie ilości pobranego paliwa. Spokojny uśmiech profesjonalisty, oraz informacja dla nas, że pogoda na lotnisku w Heringsdorfie jest dobra do lądowania. Wsiadamy.
Nowy Bombardier Q400 Eurolotu wciąć pachnie świeżością. Na
twarzach uczestników lotu spokój. Jeszcze nie rozmawiamy, każdy indywidualnie
przeżywa moment startu. W użyciu są też słuchawki z nagraniami z warsztatów.
Techniki, ćwiczenia, muzyka – co może pomóc w poprawieniu komfortu lotu jest w
użyciu.
Szybkie przebicie przez chmury i kabinę zalewa poranne słońce. Po raz kolejny patrzę z podziwem i niedowierzaniem jak szybko można zmienić samopoczucie gasząc obraz wilgotnej i otaczającej mgły na promienie „greckiego” słońca. Uśmiech na twarzach, i oczy wypatrujące białe dywany chmur pod naszymi nogami.
Świnoujście wita nas słońcem i coraz piękniejszym dniem.
Czyżby znowu pogoda nam sprawiła miłego figla ? Obfite śniadanie przeradza się
w długą rozmowę o emocjach, przeżyciach, wrażeniach. W opowieści o tym co się
działo podczas lotu, jak i w ogóle, w życiu. Poznajemy się, rozmawiamy coraz
otwarciej. Psychoterapeutka Agnieszka Markiewicz podtrzymuje rozmowy,
analizuje, radzi, podpowiada.
Dni Twierdzy Świnoujście jakie właśnie odbywają się w tych
dniach pozwalają nam zetknąć się na żywo z historią II wojny światowej. Grupa
rekonstrukcyjna to niemiecki czołg robiący
mnóstwo huku w centrum miasta, samochody bojowe, grupy szturmowe
piechoty z karabinami i w mundurach „ z epoki” . Mamy wrażenie że żołnierzy niemieckich jest
więcej niż „naszych”. Idziemy z tą całą paradą przez miasto, komentując, kto
dziś wygra i komu będzie kibicować publiczność, bo wśród oglądających to całe
widowisko jest bardzo, bardzo dużo niemieckich emerytów.
Zostawiamy jednak huk czołgów i cały ten harmider. Nie po to
przylecieliśmy, nie to jest naszym celem.
Słynny wiatrak na główkach wejścia do portu i początek szerokiej, bardzo
długiej plaży zachęca do popołudniowego lenistwa. Wyciszamy się. Siedząc nad
samym morzem w promieniach jakby lipcowego słońca rozmawiamy, budujemy samoloty
z piasku, zamykamy oczy.
Spokojni, nie myślimy o powrotnym locie, który czeka nas
wieczorem . Łapiemy słońce, promyki lata dające ostatnie tegoroczne dawki
najlepszej witaminy. Tłumy spacerowiczów na plaży przeżywają pewnie to samo.
Potem jeszcze tylko pożegnalna kawa na Placu Wolności i
przekonanie, że to bardzo ładne miasto zauroczyło kolejną grupę uczestników
warsztatów. Heringsdorf pożegnał nas zapadającym zmrokiem. No cóż, jednak to
już wrzesień…
Powrotny lot, spokojny, z krótkimi rozmowami, z podziwianiem
feerii świateł, gdy już nadlatywaliśmy nad Warszawę. Krótka rozmowa z panem
pilotem na temat jego pracy i odbytych w tym dniu lotów, wzajemne słowa
podziękowania za podróż i za wspólne chwile. Warto było. Takie słowa padają ze
wszystkich ust.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz